W środę, zaraz po powrocie ze szkoły czekała na mnie w domu wyśmienita niespodzianka. Kurier kilka minut przed moim przyjściem dostarczył paczkę od jednego z kobiecych portali, w której spodziewałam się czego mogę szukać. W środku znalazłam piękne, złote pudełko zamykane na magnes od Glossybox, w którym były dwa produkty - maszynka i żel do golenia Gillette Venus&Olay.
Lato idzie, więc idealna, aby pora odsłonić nieco skóry, nieprawdaż? :-)
Venus - światowy lider w dziedzinie depilacji, podjął współpracę z Olay - światowym liderem w dziedzinie pielęgnacji skóry, aby sprostać potrzebom kobiet.
Gilette Venus&Olay to seria kosmetyków dla nas - kobiet, które posiadają delikatną skórę, wymagającą specjalnej pielęgnacji. Producent obiecuje, że nasza skóra po goleniu pozostanie idealna gładka, miękka i nawilżona, natomiast receptura Olay zapewnia, że każdy ruch zachwyca i przyciąga uwagę, a to wszystko za sprawą idealnie gładkiej i bosko pięknej skóry nóg. Klucz do sukcesu?
Maszynka Gillette Venus&Olay to podobno kompleksowy produkt zapewniający skórze troskliwą opiekę godną prawdziwej bogini i to wszystko w mgnieniu oka oraz w maksymalnie uproszczonej formie.
W opakowaniu znalazłam jeden wkład do maszynki, rękojeść i zaczep pozwalający osuszyć produkt przed następnym użyciem.
Rękojeść jest wygodna, nie wyślizguje się z dłoni podczas używania, jest elastyczna i naprawdę aż ciężko się do czegoś przyczepić.
Biały, niewielkich rozmiarów zaczep od razu wylądował u mnie w łazience, na ścianie obok wanny. Do tej pory miałam w zwyczaju trzymać swoje maszynki bezpośrednio na półkach, w kosmetyczce bądź po prostu na wannie. Kiedy go tylko zobaczyłam od razu wiedziałam, że zostanie on u mnie nawet jak przestanę korzystać z maszynki marki Gilette Venus&Olay. Genialna, przydatna rzecz zajmująca tyle miejsca, co i nic.
Produkt potrafi ucieszyć oko. Złoty kolor sprawia, że zwykła czynność staje się niezwykła, przyjemna. Lubię mieć rzeczy, które nie dość, że dobrze spełniają swoje zadanie to jeszcze genialnie wyglądają!
Moją uwagę przykuły ostrza umieszczone blisko siebie. Podobno jest to pierwsze takie pięcioostrzowe narzędzie do golenia dla kobiet. Dopasowuje się do kształtów ciała, delikatnie i naprawdę precyzyjnie usuwa niepotrzebne włoski i nadaje skórze gładkości przez co teraz, pisząc ten post, ciągle dotykam swoje nogi :-)
A wbudowane paski (które swoją drogą pachnął nieziemsko, albo i jeszcze lepiej, ale o tym zaraz) gwarantują nawilżenie i poślizg maszynki. Przy użyciu wody żel uwalnia się samoczynnie. Do depilacji nie potrzebne są dodatkowe żele, mydła i inne środki.
Najbardziej urzekł mnie jednak zapach! Uwielbiam karmel i brzoskwinię pod każdym względem i tutaj to połączenie sprawdziło się idealnie. Zakochałam się. Nieziemska woń produktu gościła jeszcze cały dzień w mojej łazience, przez co młodszy brat stwierdził nawet, że kupiłam sobie kolejną perfumę. Niestety, na nogach zapach się nie utrzymał, a szkoda.
Jedynym minusem tej maszynki jest chyba tak naprawdę cena. Podejrzewam, że gdyby to urządzenie przeznaczone dla kobiet było tańsze to porzuciłabym wszystkie inne w niepamięć i namiętnie korzystała tylko z tej.
Produkt kosztuje około 57 zł, a cztery wkłady blisko 100 zł.
Z ciekawości zerknęłam na nasze polskie allegro i uśmiechnęłam się sama do siebie. Maszynkę jak i same wkłady można kupić w niższej cenie.
Jak pisałam wcześniej, na początku wpisu oprócz maszynki w złotym pudelku znalazłam także inny produkt tej samej marki. Żel do golenia Gillette Venus&Olay zmiękcza i wygładza skórę sprawiając, że po goleniu staje się idealnie nawilżona i piękna.
Opakowanie ma również złote kolory - producent zadbał o to, aby nie tylko maszynka cieszyła oko.
Zresztą... ten kosmetyk też ma obłędny zapach, chociaż nie już tak bardzo jak maszynka.
Otwieranie czy zamykanie tego kosmetyku nie sprawia problemów nawet z mokrymi dłońmi i w wannie pełnej wody. Produkt nie wyślizguje się z rąk.
Żel Gilette Venus&Olay jest łatwy do aplikacji. Dawanie go bezpośrednio na skórę nie sprawia żadnych problemów. Dobrze się pieni i na moje oko jest wydajny. Wystarczy niewielka ilość niebieskiego produktu. Kolor przypomina mi bajkę dzieciństwa - "Smerfy". Na zdjęciu jest on trochę przekłamany.
Mam cichą nadzieje, że żel będzie idealnie także współpracował z tańszymi maszynkami. No... musi! :-)
Produkt jest zamknięty w 200 ml i kosztuje około 20 zł.
Zarówno jak z jednego tak i z drugiego produktu jestem bardzo zadowolona. Producent nie skłamał składając różne obietnice, które przetaczałam w notce. Nie wiem czy skuszę się ponownie na maszynkę z powodu przerażającej ceny jednak myślę, że żel zagości u mnie jeszcze nie raz i nie dwa. Obydwa produktu pozwalają na stu procentowy relaks przy zwykłej czynności.
Testowanie dzięki serwisowi: